Jak to załatwiłam?
Po prostu nasi znajomi, którzy mieli mieszkać na naszym byłym mieszkaniu przeszli przez standardową procedurę – czyli złożenie wniosku, decyzja komisji itd. Przy czym w pierwszym podejściu trafili oni na listę rezerwową.
Przydział dostała jakaś nieznana nam osoba, która jednak zrezygnowała z niego i na to miejsce „wskoczyli” nasi znajomi z listy rezerwowej.
Ja oczywiście chciałam ominąć całą tę procedurę, bo nie było pewności jak się sprawa zakończy, a chciałam żeby przydział dostali właśnie ci znajomi.
Skoro tak się potoczyło (po naszej myśli), to już nie mieliśmy powodu żeby iść do prawnika.
No ale nerwy i niepewność były… i to przez kilka miesięcy…