Anonim
Mieszkam na 1 piętrze i zawsze mam zwrot za ogrzewanie. Natomiast mam sąsiadów na parterze, którzy mają dopłatę ponad 2000zł przy dość łagodnej zimie i przy współczynnikach przeliczeniowych. Nieraz u nich byłem i nie zauważyłem otwartych nonstop okien i odkręconych na maxa kaloryferów. Takim osobom naprawdę się nie dziwie, że walczą o ryczałt za ogrzewanie.
Wszelkiej maści kapilary i liczniki powodują, że budynek z roku na rok jest coraz mniej ogrzewany, a osoby z dużymi dopłatami zaczynają chodzić w grubych ubraniach po domu. Niektórzy mają wyłączone całkowicie kaloryfery i poprzykrywane kratki wentylacyjne albo powyłączane wentylatory mechaniczne (sic!). Klatki i takie mieszkania przecież nabierają temperaturę z mieszkań ogrzewanych, które w kolejnym roku mają spore dopłaty. Pętla absurdu się powiększa w następnym roku.
Efekty: sumaryczne koszty ogrzewania budynku są praktycznie bez zmian, bo CO miejskie przy zmniejszonym zużyciu podwyższa cenę jednostkową za GJ. Budynek po paru latach niszczeje z powodu wilgoci!
Mądry zarządca wie w którym momencie dla dobra budynku zmienić sposób rozliczania ogrzewania. Jeżeli większość mieszkańców ma przykręcone kaloryfery, średnie zużycie odbiega znacząco od norm, a rozbieżności w rachunkach między lokatorami się powiększają powinno się wprowadzać ryczałt bez liczników ciepła. I na odwrót: jak zużycie ciepła budynku w przeliczeniu na m2 jest wyższe od norm powinno się wprowadzić liczniki.